Chodzi kogut rozjuszony
z głową prawie w chmurach.
Myśli biedak o amorach
o wszystkich tych kurach.
Jego łkania i amory
dziś się ich nie zliczy.
Chciałby ,choćby jedną kurę
biedaczek zaliczyć.
Ale kury mają fochy
lub to nie ta pora,
wolałyby wszystkie rano
nie teraz z wieczora.
Kogut chyba zrezygnował
patrzył na nie z góry,
postanowił już nie prosić
żadnej głupiej kury,
więc wystroił się w kapelusz
na to też jest rada
i pomyślał ,jak nie chcecie
pójdę do sąsiada.
Ledwo dotarł na podwórze,
już się pod nim kurzy
bo tam właśnie u sąsiada
powstał burdel kurzy.
Kura w stringach,na obcasach
jedna jest w bikini.
Tak się biedak im przyglądał,
że aż się uślinił.
Poużywał sobie trochę,
wyrzekł się swej żonki
z resztą z żonką już nie może
bo go bolą członki.
Już do domu pragnął wracać
we śnie się zatracić
no a kury go pytają
kto ma im zapłacić?
Zdziwił kogut się szalenie
trochę się pozłościł
biedak myślał że to było
tak dla przyjemności.
Coś ty głupi ,nie dzisiejszy?
To nie jest przedszkole.
Jak nie masz nam czym zapłacić
lądujesz w rosole.
Kogut cały poczerwieniał
tak bardzo się trudził,
tak się szarpał i wyrywał
że aż się obudził.
Jakaż radość w jego oczach,
choć oczy zdziwione,
gdy się tak nagle obudził
i zobaczył żonę.