błądzę szukając cię
nie widzę mimo że oczy mam
nie słyszę mimo nasłuchiwania
ty mówisz do mnie
wiem
znaki odczytałem dawno temu
ciebie nie ma nie nadchodzisz
skradasz się jak złodziej
sąsiad podaje mi nóż
zamiast dłoni
rzucasz w gniewie miecz
na nienawiść przesiąkniętych ludzkich serc
krew będzie płynąć jak rzeki rwące
wielu zginie na zawsze bez pamięci
zapominam co nadejdzie
widzę jak się kończy dzień
ciemniejszy niż mroczny sen
serce moje drży łkam wołając cię
ocal nas od sił złych od ciemności
umysł jasny czytam twoje słowa
przesiąkam jak gąbka
usypiam na kilka chwil
czuwam płytko oddycham
niespokojny dzień i noc bywa inna
wskazałeś drogę kilka ich jest
niektóre to ślepe zaułki bez wyjścia
idę tą podłą gdzie napotykam grzech
widzę ludzi spragnionych nienasyconych
zabierają to co mam a ja nie mam nic
prócz duszy kilku pięknych chwil
nie zabierajcie mi duszy serca
dzieci moje wszystko to co mam z bogactw
bóg karmi ptaki wolnymi są chciałbym i ja takim być
nie liczyć godzin ni lat
proszę o pokój ale nie nadchodzi
człowiek ukręcił bat zbudował szafoty
plastikowe trumny w wilczych dołach
stosy ciał czaszki białe trzaska czas