mam swoją misję

Yaro

zamknięta stalowa brama 

przeładownie żegot zgrzyt

pali od wewnątrz lęk

 

dzień dobry czołem 

 

osiemnasty psychiczny 

tutaj nie ma uchylnych drzwi

wchodzisz

droga równa się

tyle co życie lub śmierć

 

mundur khaki na wartę na pododdział 

wybieram el cztery poligon krzaki 

pot krew i łzy zostawili chłopcy w obcym kraju 

zbudzony otwieram oczy powoli 

nieprzespana noc boję się rana 

wydany rozkaz nie umierać 

nie tutaj lecz na swojej ziemi 

 

nad łóżkiem zdjęcie żona dzieci mama 

ojciec nie żyje jest przy mnie 

myśli kłęby dymu w głowie 

zapach siarki zapałki połamane 

przecieram twarz nie patrzę w lustro

wiem że jestem kimś innym niż byłem wczoraj 

ważne jest jutro albo ja albo on 

 

debile po obu stronach 

nie szanują życia

wolą powoli konać

na szczycie zakapiory 

podniosły głos władza pieniądz

 

zamknięty rozdział kalectwo 

choroba psychiczna idąca misja 

wstydem dla rodziny bo nikt nie chorował 

zapięty pod szyją kołnierzyk 

na piersi medal oddaje blask 

stracone życie flaga z godłem 

honory 

Yaro
Yaro
Wiersz · 13 maja 2019
anonim