Sen o nierealnym ( do spełnienia ) marzeniu

DAMPIZES

Gdy tęcza dzwięku na horyzoncie serca rozciąga się,
Deszcz rozpaczy i smutku zalewa mnie.
Wtedy walczę ze wszystkimi zegarami świata
I spotykam dwunastego syna Wielkiego Magnata.

On wprowadza mnie do swojego pałacu marzeń,
A ja doznaję niezapomnianych wrażeń.
Kiedy przechodzimy obok olbrzymiej wieży,
Dostrzegam napis: "DO DRUGIEJ I TRZECIEJ WIECZERZY"
Jestem zdziwiony, więc pytam: "CO TO ZNACZY?"
A on mi na to odpowiedzieć raczy:
"TU ŻYJĄ RÓWNIEŻ LUDZIE BIEDNI, NIE TYLKO BOGACI
I SŁAWNI JAK MÓJ OJCIEC - WIELCY MAGNACI"

Postanawiamy udać się na trzecią wieczerzę,
A ja zauważam, że ludzie żyją tam całkiem szczerze.
Nie są smutni, wręcz szczęśliwi,
A w przeciwieństwie do niektórych z pierwszej
- bardzo wobec siebie życzliwi.
Nie martwią się o mamonę,
Nie mówią: "JA W SKARBACH TONĘ"
Tymczasem ci najedzeni chcą wszystko tylko dla siebie;
Nigdy się nie dowiedzą, co to znaczy:
być w prawdziwym niebie.
Gdy będą w potrzebie i coś im się stanie,
Klęskę poniosą, a skarb ich zostanie.

Jeszcze tego samego wieczoru
Jakiś panicz przybył do dworu
I przyniósł wiadomość memu dobroczyńcy:
"PANIE ŁASKAWY, JACYŚ ZŁOCZYŃCY
ZAPOWIADAJĄ, ŻE ZNISZCZĄ PAŁAC CAŁY,
JEŚLI NIE ODDASZ SKRADZIONEGO SYMBOLU ICH CHWAŁY"
Nastraszony zbytnio się tym nie zraził
( Miał bowiem bardzo dobrze wyszkolonych strażników
I wielu wspaniałych wojowników )
I, jak zawsze, spokojnie po pałacu łaził.
Dopiero gdy wróg był już bliski
I zaczął spuszczać na zamek pociski,
Chciał uciekać,
Na nikogo nie zwlekać,
Tylko siebie ratować,
Z pieniędzmi obcować.
Byłem zszokowany, gdy zobaczyłem, jaki jest rzeczywiście;
Miałem ochotę krzyczeć do ludzi:
"DLACZEGO GO WCZEŚNIEJ NIE ZABILIŚCIE?"
Chciałem pomóc ludziom innym:
Jak ja - równie niewinnym,
Ale pałac już się rozpadał,
Aż w pewnym momencie na dwie części się porozkładał.
Kawałek wieży przygniótł uciekającego
Ze skarbem niewdzięcznika podłego.

W przerażeniu wszyscy rozbiegać się zaczęli,
Ale przed spadającymi gruzami gdzie skryć się nie mieli.
Ginęli i ginęli, jeden po drugim,
Aż po czasie niezbyt długim
Już niewielu przy życiu zostało
I tylko kilku z daleka całemu wydarzeniu się przyglądało.

Ja wśród nich byłem i z rozpaczą patrzyłem,
I płakałem, że żyłem,
Aż się ocknąłem,
Bo spałem za stołem.

KONIEC

24 czerwca 1998r.
DAMPIZES
DAMPIZES
Wiersz · 17 marca 2000
anonim