moja Lady

Yaro

jesteś żoną matką kochanką
w błękicie nieba nic nie potrzeba
idziemy szeroką drogą świata
los łaskawy naparzył kawy

 

uśmiechnięci zrywamy kaczeńce
nasze dzieci w promieniach

 w świetle jasnych obłoków
niewiele pragnę kilka kropel wody
świeżego chleba z uśmiechem nieba

 

gdy śpisz zmęczona ciężkim dniem
budzisz świtem ptaki

kwiaty zakwitną na nowo
jak królowa dumna otwierasz komory serca
będę mógł w jednej z nich zamieszkać

 

wolno płynie czas

mało nam mało nas
ile potrzeba miłości

by spotkały się kiedyś nasze dłonie

na zielonej polanie w blasku gwiazd 


nie umiem bez ciebie oddychać
zatykam uszu gdy

niezgody śniegiem zaprószy

Oceń ten tekst
Ocena czytelników: Doskonały 1 głos
Yaro
Yaro
Wiersz · 29 maja 2019
anonim