po pierwszym oddechu nieświeżym powietrzem
zaszyli pępek w brzuchu niby że w samotności się rodzimy
że życie jak zaraza usuwać trzeba gdy przeszkadza
w karierze inteligencka władza
rządzą układy prawo po stronie silniejszego
idę drogą obłędnego świata
obrałem ją pośród innych dróg
każdy może o wiele więcej niż udźwignie w dłoniach
zerwałem jeden kwiat tyle ile potrzeba
by cieszyć się okiem nieba
zrezygnowany rozpalam ogień w sercu
by móc dalej biec na wschód od Edenu
zapal w sobie radość ponad czasem
nieistniejący w świecie z marzeń nie umieram
życie to jak pierwsza dziewczyna której nikt
nie zapomina żyje w sercu po kres dnia
nocą wybudzony usypiam to ty mój biały miś
zadłużony po pachy konam w niemocy