***
za tymi ścianami wznosiły się inne ściany
oznacone poglądami które zostawały
szklisty ślady
ta odbicia w lustrach z witryn
gdzie indziej inne kolory
odlepiały się od blasku
dosyć możliwego i przydatnego
dla kształtowania potocznego obszaru
przynajmniej za tym miejscem
skąd już nie można było iść nigdzie
chociaż staraliśmy się przedstawić
gęstą ciemność
która podnosiła się do góry jak mur cieniu
gdzieś między światami naszej myśli
ta domniemaniem że wszystko to
co nie zobaczymy nigdy
mogłoby istnieć w innym czasie
***
twój pogląd retuszowany stałą przejrzystością
opływał odbłysk zawsze zmiennego blasku
co wyciekał z przyszłości skazanej na wspomnienie
z miast z drzewami i szklanymi jezdniami
jaśniejszy czym otaczające powietrze
w innym świecie twój pogląd mógł być by niebieski
podobnie ogromnej cynfolii wody
co drżała nad kamienną okolicą
odzwierciedlając tylko to
co nie widniało w cudzych oczach
w krystalicznych wazach i na powierzchni rzeki
bez przeciwległego brzegu
ponieważ za całym tamtym co mieściło się
w twoim oku
otworzyła się pustynia ciemności
zimna wieczna i prawie płynna
***
właśnie w południe przejrzysta fala
wylała na brzeg trwałe światło
jak z innych światów
jak widziane powietrze
tylko między krawędziami horyzontu
do których podążaliśmy kiedy zapominały
o samych siebie i innych
ignorowaliśmy pomroku
od której oddzielała się
realność przepełniona dystansami
ta jeszcze coś niejasne lecz dosyć możliwe
żeby wyznaczyć inne wymiary
nam wdawało się oddalić się od tego portu
ta od powietrza co pozostało tylko tam
jeszcze za czasy wspomnień poplątanych
z podejrzeniami że wszystko mogło być innym
lecz gdziekolwiek by nie dosiedliśmy
nie mogliśmy zapomnieć jak nocą przed odjazdem
zbieraliśmy światło co wyciekło zapewne
właśnie z skarp horyzontu
jak gdyby z odległości która istniała
tylko w naszej wyobraźni
w tych snach w których chcieliśmy
zostawać tylko samymi sobą
ponieważ znały że w cudzych światach
doszedłszy nareszcie tam
my zmożemy przeżyć jeszcze raz wszystko
od samego początku
jeśli odważymy się nie rozpoznać siebie
w tym blasku które nie będzie dogasało
prawie nigdy
***
stojąc przed lustrem które oddzielało
miejsce stąd od nieskończoności oczywistej wyobraźni
wspominaliśmy niuanse połysku
co oddzieliło się od zachodniej wody
tylko jakieś surogaty które zarysowywały powietrze
przepojone zmiennymi cieniami
z formami i rozmiarami drzew
co doniosły się falami z innej odległości
pozbawionej nawet i ziemie
widzieliśmy miasta z innych epok
lasy pełne rozproszonych na polanach skrzydeł
ścieżki co zwisały nad trawą
niektóre kamienie na widocznych wysokościach
rozpadały się na proch piasek i odłamki
prawie oślepiającej przejrzystości
widzieliśmy drewniane ściany w peryferyjnych kwartałach
matowe okna i zamknięte drzwi
w podwórzach pełnych śmieciu co pozostało
od zapomnianych na zawsze domów
wylesionych ze środka właśnie mrokom
pozostałym jeszcze od niepamiętnych czasów
jeszcze z tego życia
kiedy wszystko poddawało się zmianie
kiedy dotykaliśmy lustro
i wierzyły że dojdziemy właśnie tu
skąd wyciekł nawet i czas
tu pobliżu tego lustra
które jeszcze zachowywało ślady naszych cieni
odpartych na szklanym blasku
jeszcze w latach przeszłości którą można było przeżyć
fotografować i ukryć w głębi ziemi
wykopaną pod drewnianymi ścianami