w bystrej rzece na jej dnie
spoczywa kamień
woda obmywa go
nadaje kształt
każdy kto próbuje
wydostać go na powierzchnię
nie potrafi zanurzyć się do dna
zbyt głęboko mimo że
woda czysta jak szkło
serce zbyt twarde bije
mimo że martwe jak morze
słona łza na koszuli
opada wsiąka
pozostawia biały ślad
czekać aż woda opadnie
trzeba czekać wiele lat
ona zapomni o chłopcu sprzed laty
po drodze kamieni dużo
nie mogąc sięgnąć dna
konam w bezkresie
sam na sam otacza mnie niepokój
w górze ptaki swobodne
jak niegdyś sny których nie pojmuję