Gdyby tak spojrzeć w dal za plecy
właściwie wszystko chyba było...
Dziś by się chciało w gruncie rzeczy
wymyślić życie tak od tyłu:
Urodzić starym się idiotą,
który od puenty wiersz zaczyna.
Dojść zanim jeszcze cię doniosą.
Zanim wypijesz zabić klina.
Potem być tego nieświadomym
czego od ciebie życie pragnie,
udawać, że ci w oczach płonie
to co schowano w szklance na dnie.
Siąść przy ognisku z pełną gębą
frazesów, które daj mi Boże,
patrzeć jak tulipany wiedną
bo wczoraj przyszedł pan przymrozek.
Wskoczyć na trzepak zaraz po tym
jak się wygrało wyścig w kapsle,
zarobić parę zwykłych złotych
by kupić kwiaty na dzień babci.
Iść do przedszkola z mlekiem matki
przytulić misia na dobranoc,
wierząc, że wszystkie te dostatki
kiedyś mi w gwiazdach zapisano.
Na koniec z krzykiem się urodzić,
zdziwionym wzrokiem błądzić w koło,
że wszyscy tacy jeszcze młodzi
a tak im strasznie niewesoło...