Idę po rozpiętej linie,
między racją pierwszą-drugą.
Choć liczą na moje potknięcie,
patrzą na mnie z uznaniem.
Każde ich słowo jest jak wiatr,
który mocno mną kołysze.
Lina pnie się coraz wyżej.
Idę po rozpiętej linie,
między racją pierwszą-drugą.
Choć liczą na moje potknięcie,
patrzą na mnie z uznaniem.
Każde ich słowo jest jak wiatr,
który mocno mną kołysze.
Lina pnie się coraz wyżej.