Zobaczyłem Cię na przystanku
spytałem dokąd jedziesz piękna
Cóż za szczęście się okazało
też donikąd ten sam przystanek
Zapraszam do siebie
na wino w kartonie
Na upojną noc
pod mostem miłości
A rano wstaniemy
weźmiemy wymięte kubeczki
Pójdziemy na miasto
żebrać od przechodniów drobne człowieczeństwa
Uzbieramy razem więcej
na obiad z mięsistych marzeń
Kolację ze zmielonych snów
i zostanie nam jeszcze
Zostanie nam jeszcze
na cukierki subtelnych pieszczot
Wiatru, śniegu i deszczu
w te poranki tak bardzo grudniowe
Tylko przyjmij zaproszenie
jesteś ostatnią moją szansą
Nie zrzucaj mnie z huśtawki
jak wszystkie te inne poprzednie
Przyjdź na zawsze
w wygodnych trampkach przeznaczenia
I nie odchodź
gdy znowu zawiodę tak bardzo
A gdy już wypalimy całą trawę świata
gdy czas zdmuchnie ostatnią świeczkę
To Ty będziesz tą
która napisała moje życie wierszem