to szeroko otwarte ramiona i lęk
przed pustką, kiedy dzień siwą
nicią pozaciera ślady.
Miłość także poznaję po strachu.
Nawet teraz, gdy zrywam soczyste
owoce, przypomina, że słodycz
nie służy do wyrażania chłodu.
Wiem. Trzeba odejść,
skoro ręce się rozwiązały, a rozmowy
jak zbędne okruchy osiadają na twarzy.
Poza nami barwy zieleni,
ale jeszcze dźwięczą imiona
- rzeka Heraklita nie zamyka granic