W mózgu mnicha pole kwantowe
wystrzeliwuje kolejną cząstkę
Leci w poszukiwaniu nieskończoności
wędruje przez głowę, usta, ucho, habit
By dotrzeć do dłoni, by zostać skrzętnie zanotowana
ten boży skryba od lat łapie cząsteczki zamyślenia
Gdy ma już pełen worek rozsypuje na kocyku
i układa mozolnie puzzle następnej książki
I nie mówcie, że mógłby być gdzieś w Afryce i pomagać,
bo właśnie on jest gdzieś w Afryce i pomaga
Gdzieś pomiędzy uśmiechami głodnych dzieci
tam gdzie jeszcze napada się na księży
Tam być może jest za gorąco by mogło być „normalnie”
tam być może jest za trudno, by cieszyć się „małymi rzeczami”
Tam gdzie mieszka bieda z nędzą pod blaszanym dachem
Gdzie buty są starsze od swoich poszczególnych właścicieli
Właśnie tam siedzi on stary mnich i pisze swoje metafizyczne książki
czytam je, staram się zrozumieć, jak można
Jak można jeszcze wierzyć w jakiś porządek świata?
Chyba muszę do Niej zadzwonić,tylko Ona mi to może wytłumaczyć.