Zaiskrzyło się ostatnią barwą tęczy,
wzniósł kapelusz ponad wrzosy pan borowik,
jakby chciał za nadwrażliwość medal wręczyć
nieznanemu tu nikomu aniołowi.
Pierwsze gęsi, odlatując za ocean,
zawiązują wędrowcowi klucz na drogę,
zadziwione czemu aureoli nie ma
tylko jakieś takie szczęście aniołowe.
Babie lato świt napina ponad siły,
jakby chciało tu na dłużej się rozgościć.
Wrzosy śmieją się, bo pierwsze cud odkryły,
że to anioł jest prawdziwej spokojności.