śmierć nadchodzi jak złodziej
wyobraź sobie odliczam dni
nie sypiam nocą
gdy księżyc drży nad Połoniną
liczę gwiazdy umiera ktoś
umiera jedna z gwiazd
one też mają dusze
podpieram powieki zapałkami
zesłani na ziemię po to by wymyślić cierpienie
świat nie zmusza nie nakazuje uczy
jestem zdołowany na dnie dno
nie ma mnie czarna ziemia
najgorsze wieko
ciężkie zabite gwoździami
ułożę się wygodnie
poprasuję w kant spodnie
biała koszula weselna lecz nie po to by się bawić
jeszcze jedna wódka
kryzys syczy parę zniczy
śmierć nadchodzi jak złodziej
wyobraź sobie odliczam dni
jeszcze jeden pacierz
kilka słów na pokrzepienie
szkło pęka jak serca
odłamki lecą skaleczony dniem
odchodzę