"nie potrzeba butów wędrowcom
gdy spacerują po skraju nieba "
Dwóch Robertów już nie ma.
Nie ma Janka sąsiada.
Jest ten niby poemat,
co się niby spowiada
z niby dobrych uczynków
będzie niezła Ballada.
Będzie sen przy kominku,
kilka wizyt w zakładach,
gdzie maluje się szminką
usta starej kobiety
i dwunastu murzynków.
Nagle przyjdzie, niestety,
po dniach chwały na rynku
zimna jesień poety
otulona w samotność.
Potem koniec na kredyt
w jakąś środę wilgotną.
puste płaczek szeregi
na swe szczęście nie zmokną,
bo nie będzie pogrzebu
ani świata przez okno.
Może prochy kolegów
swą naturą przewrotną
poczekają na brzegu,
żeby czas z nimi domknąć.