świat nazywam nieboskim
zapełniony farbą pejzaż
pełen trosk obraz dni
z kolejnym dniem trud życia
noc długą niekończącą się opowieścią
w trudzie zdobyty chleb
płacz dziecka
rzadko śmiech
zmęczenie niekończącym bólem
mówisz że jest dobrze
nie dla psu na łańcuchu
trzymają nas krótko
skrępowani odczuwamy niepokój
dręczony duch
wolność odpływa jak rzeka rwąc brzegi ust
wolność kojarzy się z beztroską dziecięcą umurzaną twarzą
wciąż głodni wiedzy ciekawi szczerzy
dobry Bóg na straży
szkoła miejsce w ławce
wieczorem rozmyślam
na murku wokół spokój
człowiek potomek
aniołów lub bogów
którzy zeszli z nieba na ziemię
tak podają pisma
nie wiem
nie rozumiem
jestem skutkiem
przed umieraniem żyli korzystali
nie pozostał żaden
co wiedział jak uwolnić
z jarzma ludzkiej nienawiści zazdrości
jak odejść ze stada
niegdyś pewnie
świat był lepszy wieczny
cywilizacja kładzie się ku ziemi
jak zboża po silnym wietrze
niewolnicy pracują
trudzę się
zamykam rozdział
zamykam oczy
wilki z szakalami wędrują po cmentarzach
gdzie ci co pognili w pamięci