świat szakali

Yaro


świat nazywam nieboskim
zapełniony farbą pejzaż
pełen trosk obraz dni
z kolejnym dniem trud życia 
noc długą niekończącą się opowieścią

 

w trudzie zdobyty chleb
płacz dziecka 
rzadko śmiech

 

zmęczenie niekończącym bólem
mówisz że jest dobrze
 nie dla psu na łańcuchu

 

trzymają nas krótko
skrępowani odczuwamy niepokój
dręczony duch 

 

wolność odpływa jak rzeka rwąc brzegi ust
wolność kojarzy się z beztroską dziecięcą umurzaną twarzą 
wciąż głodni wiedzy ciekawi szczerzy

dobry Bóg na straży 

 

szkoła miejsce w ławce
 wieczorem rozmyślam

na murku wokół spokój 

 

człowiek potomek

aniołów lub bogów
którzy zeszli z nieba na ziemię
tak podają pisma

 

nie wiem

nie rozumiem 
jestem skutkiem

 

przed umieraniem żyli korzystali
nie pozostał żaden
co wiedział jak uwolnić
z jarzma ludzkiej nienawiści zazdrości
jak odejść ze stada 

 

niegdyś pewnie
świat był lepszy wieczny

 

cywilizacja kładzie się ku ziemi
jak zboża po silnym wietrze

 

niewolnicy pracują

 trudzę się 
zamykam rozdział

zamykam oczy


wilki z szakalami wędrują po cmentarzach 
gdzie ci co pognili w pamięci

 

 

 

Yaro
Yaro
Wiersz · 18 września 2019
anonim