sklepienie nad głową udaje dach
to tylko miejsce kultu
gdzie żaden ogień nie ma ciepła
z ust pełzną słowa
wiją się przez wszystkie płaszczyzny
przyjdą barbarzyńcy
wyrwą serca kapłanów
napełnią kielichy wrzącą krwią
albo zaśpiewają w intrenecie
kurier przywiezie prawdę
zapakowaną w karton i folię
podpis na ekranie poświadczy
dostąpienie łaski
szarość jest dużo głębsza
od krzyczących kolorów
ukrywa wszystkie półcienie
prowadzi do ciemności
kiedy wybuchną neony
zostanie jej nadmiar
na martwych butach pielgrzymów
potem odrodzi się nikt z niczego
i będzie przepięknie
wiatr zawieje w puste okna
a ona z nim zbiorą jabłka
na dżem dla karaluchów