hołubicie pełne kieszenie
jakby miały jakąś wartość
muchy na suficie dają więcej światła
mam brudne ręce
i niewiele do powiedzenia
przez przedmieście w stronę rzeki
idę by obrócić się w proch
ruchome piaski na ulicy
chłoną każde spojrzenie
kiedy nie ma skrzydeł
trzeba pełzać krok za krokiem
stawiając stopy na cudzych twarzach
nawiedzeni esteci nie pojmują
że glina i pot
scalą każdą przestrzeń
pod mostem jest mój dom
wracam do niego zawsze
gdy potrzebuję nieba
boli tylko trochę bardziej
wyrwany wenflon otwiera drogę