w te szare dni tęczowe
dzwonisz o mój parapet
jakbyś wkraść się chciał do środka
a ja rozmawiać pragnę z nikim
telefonować do nikogo
i tylko nasłuchiwać szumu deszczu
przerywanego dźwiękiem wirującej pralki
ścierającej uporczywie resztki Twojego zapachu
co zawsze mi przeszkadzał
tak jak srebrny włos
w północnej części Twojej potylicy