zabijam światło
w tobie i poprzez ciebie
ubrany w ptasie skrzydła
czekam jeszcze
jak pacynka na cudzej dłoni
krew z ust do ust
pamiętam mleko i benzynę
teraz mogę odejść
pojadę pociągiem do jutra
w mieście bez nazwy
zacznę oddychać samodzielnie
połamane palce krzywo się zrosły
to nic łopata nie wymaga finezji