trzeci koniec kija pękł na grzbiecie
nie pierwszy nie ostatni raz
karma albo przypadek jeden pies
drogi jak to drogi ścierają buty do krwi
dzieci indian albo górali zapraszają do snu
mam muzykę pod powiekami
a za paznokciami coraz mniej słów
spalam się między fotelem a ekranem
byłem wśród poetów
do dzisiaj boli mnie brzuch
oddam muszli cały nadmiar
w imię tej lub innej sztuki
niech płynie jak fala
na przestrzał każdej z rur