Kiedy słońce pękło w niewinnym człowieku,
prefekt rozmyślał o samotności skazanych.
Wtedy ogień ponownie zawładnął połową głowy;
przeklęte miasto zmienia bieg wydarzeń.
Nadciąga burza. Błyskawice pożerają pejzaż
i nadzieję na ułaskawienie. Biały płaszcz
z podbiciem koloru krwawnika budzi grozę,
rośnie niepokój. Dziesiąta rano, już po wyroku.
Prawdą jest, że byłeś zbyt słaby?
Zapada wielka cisza, nie słychać kroków
Barabasza
Mistrz i Małgorzata się kłania - źle ujęłam. Po latach wróciłam do Bułhakowa i zupełnie inaczej odczytuję treść. Widzę swoją nieudolność, ale próbuję piórkiem coś tam naszkicować.
Bułhakowa czytałem 40 lat temu raz pierwszy, a drugi 15 lat lat temu. I jeżeli taka była - nieczytelna - inspiracja, przyświecająca powstaniu powyższemu tekstu, zapewne ku zadowoleniu odautorskim, to już nie problem czytaczyciela