Zamykam oczy, może otwieram
w niebo spoglądam. Jakieś białe...
Nie wiem czy żyję, czy umieram
Boję się wiedzieć, więc nie pytałem.
Łzy mi podano, wiszą w kroplówce,
nadziei płynnej klepsydrze.
Leżę jak mięso na śmierci stołówce
Ta zaraz serce mi wydrze.
Są jakieś słowa, kilka zeszytów.
W zaświat ma dusza migruje
Zostało na chwilę niebo z sufitu
I wiersz jakiś kiedyś
ktoś ekshumuje.