zemsta Mickiewicza

Yaro

zieleń łąk pasie pejzaż głodnych oczu
popielaty brąz pól zaoranych ma znaczenie
ślady na ścieżkach drogach barbarzyńskich
soczyste stawy żyją ryby pływają szare kaczki
przydomowe rowy skąpane w wodzie zielonych żab

 

leśne drzewa usypiają na noc
palą się ogniska w sercach iskra
nadzieja że wyręczy mnie świat na lepsze
idę drogą boso bosy wydany na świat  

 

nagi staję przed tobą poufale
nie mam kieszeni są w spodniach
nie mam pieniędzy są w bankach
nie mogę nic kupić ochrona bije 

 

jakby na plecach brakowało miejsca na plakaty
gdzie zło krzyżuje ludzi bliżej słońca
udają bogów a są wilkami
smarują twarze odchodami
wkładają palce w środek zwieraczy

 

otwieram piwo zapalniczką
smakuję wolności
dotykam cię ustami
płyną dźwięki
lecą ptaki  wolne
w miejscach niedozwolonych zatrutych
zgniłe serca pełne sejfy

z guzami w płucach

 

umieram w tym świecie nie sam
tam dokąd brnął prośby
nie będę sam

cudownie
wszystkich znam uwielbiam ten stan

 

Yaro
Yaro
Wiersz · 20 listopada 2019
anonim