Signorina Cappuccina

Yaro

wiatr rozłąki wiał
miłości szary płaszcz
okrywał nas
płoną ogień ciał

 

usta dotykały ust
szalone noce
spokojne poranki

zapach kawy rozkładał na pierwiastki
bambusowy stolik

 

zbliżał się wieczór ciężka noc
zmarszczony czas na twarzach każdej z
nas
boli mnie życie zimne dłonie
ostatni pocałunek
byłaś taka zimna tamtego dnia

 

jesień przyszła nazbyt szybko
umknęło coś
czego nie potrafiłem dotknąć
nie potrafiłem wytłumaczyć

 

nasze dzieci wspólne zdjęcie
w głowie jest nas pełno
zostałem sam
było nas dwoje zostało jedno

 

sercem dotykam serca
dziękuję za lata za zimy
wiosną kwitnę
na jesień bez ciebie umieram

 

Yaro
Yaro
Wiersz · 22 listopada 2019
anonim