*.*
W poniedziałki rano ze snu
wyrywa mnie coś wręcz i rzuca
na beton
gdy sięgam po zegarek, a przypadkiem
znajduję opasły kalendarz spisany poezją
otwarty na dzisiejszej stronie.
Dziś
poezja jest walką ze słowem
rewolucjoniści, którzy nie mają się z kim potykać
biją szarą masę.
Kurwa.
Szatany i demoni pilnie studiujący dekadencję,
której armageddon zaczyna się po zmroku
całą noc oblepiając palcami szklanki,
aż nad świtem zachłyśnięty odsyła jeźdźców
od apokalipsy do samych domów.
Adam i Ewa hodują drzewo
by wetnąć Bogu w jabłko
szpilki i żyletki
Och, jak my się kochamy
(nienawidzę Cię za to)
Ty mówisz, że tego na zewnątrz nie widać;
bo gdy śnię, szepczę cicho te słowa
a rano wystraszona chowasz noże.
a ja chcę widzieć ich więcej_
Pytam się o czym ty marzysz przez te kilka minut
po drugiej nad ranem.
"By patrzeć na ciebie jak śpisz, tańczysz, padasz i się dławisz."-
patrzę na ciebie jak to mówisz,
czuję, że nie słyszymy się nawzajem.
i w tym momencie chcę zabić siebie
teraz chcę być twoim cieniem
by dotykać twoich ust
kiedy schylasz się by upić wody.
Ja - jak plama krwi na podłodze
tężejąca w strupy lawa życia
(potrzebuję Cię)
Ciemny asfalt jest taki dziwny.
Dotknij go twarzą, połóż się na nim latem;
Przez małą część wieczności będziesz wyglądać jak ktoś martwy,
potem wstaniesz;
a może nie wstaniesz__
Ja, jak mordercy odejdę w przeciwną ulicę
kiedyś wrócę, jak na cmentarz.
To jest silniejsze niż instynkt.
Zaciągam się więc_
mierzę mydlany świat
I patrzę - i widzę, wypatruję
zerkam, oczy
zamykam
Twoja twarz fraktalnie mnie zachwyca
genetycznie zaaplikowane ruchy
moga zabić walentynkową nieśmiałość
i płonę zimny jak żarówka energooszczędna
w mojej ciemni defotograficznej
Zerwanym z małego krzewu cierniem
czuję Twoje oczy
węglem nocy
wszędzie naokoło na całym ciele przebijają
Kłosy warkoczyków fermentują odurzeniem nocą
gdy przechodzę obok Ciebie
na polichlorowinylowych płytkach
W mojej wizji o przekątnej w calach
Odbywamy multimedialnie kilkadziesiąt lat
Gdyby gdzieś dało się to zapisać...
Depczę winylowe płyty z okładkami w kwiatkach
gdy już nie chcę cię dłużej pamiętać
Czternastoletnie myśli są o miłości i śmierci
(każdy to wie)
znowu mówisz
że chcesz by cię zabić
gdy mnie o to poprosisz
a ja chcę
byś się wzdrygała
widząc blady skalpel
i powiedziała mi
jeszcze raz
jak wyobrażasz sobie śmierć
całą słodycz i to
ciepło
jakiej słuchasz muzyki od trzech miesięcy
a wtedy, jeśli natniesz sobie pierwszą rękę ja pomogę ci z drugą
wiesz chociaż- czy to ma być wzdłuż, czy_____
To naiwność bywa słodka, w cieple ludzkiej ignorancji
chcę
gorącą kroplą krwi opływać twoje usta
malować je żywą czerwienią
w mroku zapłakane oczy
byłabyś wtedy jak opuszczony anioł
Krzycz,
jak zraniona dusza
jak zraniona twarz,
jak raniona istota.
chciałbym, byś zwilżyła usta
a potem powiedziała że mnie kochasz
a ty jak zwykle- mówisz.
*.*
Fatalizm bycia poetą
przestaje być tak dokuczliwy
tak_ po drugim spotkaniu z krytykiem.
Kilka niby zdawkowych pytań,
po których mówi się rzeczy,
w które niby wierzymy;
a są jak szczypta soli.
Dalej słucham Doors'ów
ale już nie chcę umrzeć.
Wspominam tylko z rozmarzeniem
teatralne śmierci;
gdzie krew nie zasycha
a ból ma smak fantazji.
Warto nauczyć się-
gdy będą chcieli cię pokazać-
_kilka dobrych słów o Polsce.
Albo podziękowania, albo
k.
Pisać trzeba krwią,
ale nie na płatkach róży.
Żeby nie przyszedł ktoś,
kto będzie mógł rzucić ci wiersze
kolcami prosto w twarz.
Z opiatów wychodzi się wódką
z wódki : _ ?
Mam nałogi
by być silniejszym człowiekiem
Mam pseudowolność
by walczyć;
walczyć o to
by móc budzić się człowiekiem
coraz bardziej wolnym.
Gdy budzę się w południe
i sięgam -tuż przy mojej głowie;
myślę, że daje mi to siłę,
by dalej grać swoją rolę.
Daje mi uczucie,
że jestem tym, kim marzyłem być.
Królestwo Mnie
zamyka powieki i osuwa włosy na czoło.
Opiumowe noce i xiężycowe dnie
jak pamiętnik nie mój
pisany moimi marzeniami.
Mam nałogi by
~ gdzieś obok zmian ~
umieć za nie przepraszać.
Z wódki wychodzi się _
Wódka jest symbolem
napijmy się ciepłej wódki.
Aż na końcu,
pewnej nocy-
ćwierć-pijany
tak wymyślę,
że te myśli
o mym życiu
w pół-pijanym mym umyśle
są jak chwasty, które głuszą
pół mojego człowieczeństwa__
że nie mogą już zakwitnąć_
że są martwe.
że pamiętam o tobie.