Acqua alta

Krystyna Morawska

Wenecja zrzuca skórę.

 

Przypływ okrył zaułki mulistą siecią

wodorostów; wszędzie ślady brunatnej

fali, która kołysze podtopione kształty.

Ucichło gruchanie gołębi. Głodne,

spoglądają z bezlistnego drzewa

 

na zmatowiałe lustra bez twarzy

- wykrusza się posągowe piękno.

Gondole jak ciemne węgorze łączą

rozerwane brzegi. Nie potrafię sama

wyjść z wody. Czekam na Patrona.

 

Powietrze pełne gęstej mgły

unosi echa dzwonów. To początek,

czy koniec ostatniego słowa

 

 

 

 

Krystyna Morawska
Krystyna Morawska
Wiersz · 28 listopada 2019
anonim