zimno, choć grudzień nieco pasywny, Odo niczym bajkowy kot
przeciąga na śniegu, czarne futro – lśni
od feomelaniny. nawis z kontrastu strąconych sopli
zagrały jak Jankielowe cymbały gdy grzbietem po nich
przeciągnął, upuścił pazurki w śnieg jak drążki z palców
wypadły. pod parapetem to koncert... a gra czarny kocur
śnieg sypie. wozownię, bociana gniazdo przyprószył, żuraw
kłania się studni. ogródek lecz nie u tej panny Zosi szczęka ząbkami
z zimna. kot nie „wykrada się z łozy” i nie „prześmiga po łące”
w „jarzyny” nie „skacze” czy „sad” bo nie potrafi – jak w epopei
u pana Wieszcza w księdze XI i w wierszu: cztery osiem dziewięć.
to inna duchowa pora roku. w zamian masz...
bożonarodzeniowy śnieżny fluidów kutner i blask słońca,
roztkliwia Muzy nad innym zupełnie folwarkiem, a ślepia tego kota
Odo są szkliste i cierpkie jak szron w likierze benedyktyńskim
--