a... miasta co nie chodzą spać?
a... dłonie które budzą smak?
zegarki zapomniały zasnąć
znów blask dobudził neonów miasto
gdy pytasz o pozory rasy
z mniej ludzkiej plastikowej masy
bez zgiełku po godzinach szczytu
zza szczujni wulgarnego syfu
nieporoniona i morowa
pytasz i pytasz jak mądra sowa
przechodzisz przez tunele czasu
przez blade światło z mego mirażu
przez smak za mocnej kawy
przez triki i roszady
na słowach poplamionych kłamstwem
na prawdzie wypieszczonej z zaklęć
i na poduszce intelektu
pod prześcieradłem i na wierzchu
dla wyższych erudycji celów
do ustalonych jasnych reguł
po pachy i po czubek nosa
z ubawu i gdzie wiersz do kosza
w szyku fasonu i kompetencji
z braku szacunku może atencji
w imię miłości co jest pierwsza
dotyka centrum Duszy serca
za powonieniem wiersza smakiem
siadasz na mnie okrakiem…
i pytasz: czym są szwindle miasta?
spójrz... to ta zrzucona nocna maska
—