już czas
wychodzisz z psem
wyprowadzasz myśli skołatane
zapalasz papierosa by zgasł
wzdłuż po szarym bruku
idziesz szarą ścieżką
szlifujesz krawężniki
popiół spadł
pełne kosze
głowa pełna od problemów
widzisz dzień otwiera się
musisz radę dać
wychodzisz z domu
wszakże tam ludzie umierają
rozwiązujesz węzły
pogadasz z sąsiadem
on nie jest czysty wolny od słów
pogryziony przez wewnętrzny lęk