kolejny głodny dzień
krupier idzie do roboty
młyńskie koło
pod pachą
malatury pociągów
już na szynach hazardu
rzeka zaparza się w korycie
jak plewy
z koziej brody
ryby pokryte łuskami
wypryskują z bębenków
ich hydrostatyka pęcherzy pławnych
unosi w balonach
Gordona Bennetta
krupier zapyla brzask
niebo przestaje być czarne
świat lewituje
tylko z pozoru
to świt żeglarski
mulat przed wschodem słońca
z kruczym szponem szlaku. za chwilę…
geometria wkroczy w topologię
wyłonią kształty
z kasyn i szklanych krypt
cywilizacja zacznie żyć
koło młyńskie obracać
ktoś postawi w Makau
inny straci w Las Vegas
public relations są w normie
diabeł ubiera u Prady
krupier przypala jointy
niby pasywnym grubasom
—