z cierpienia dłonie miękkie
nabrzmiałe, rany otwarte
sączą krew
nie zamykaj duszy, bo pęknie
a matka wyleje łzy
dziecko wykrzyczy płacz
anioł bez oczu, patrzy namiętnie
a miłość trudna, daremna
zamroczona rozpaczą, drży
wiotką gałązką płaczącej wierzby
a ty, znikasz i bladym świtem
wypatrujesz koni
tabun mknie, uczuciem straty
wody w studni
nie dogonisz
pij, napełnij
gardłem i krtanią
krzycz