mgły

marzena

z cierpienia dłonie miękkie

nabrzmiałe, rany otwarte

sączą krew

nie zamykaj duszy, bo pęknie

a matka wyleje łzy

dziecko wykrzyczy płacz

anioł bez oczu, patrzy namiętnie

a miłość trudna, daremna

zamroczona rozpaczą, drży

wiotką gałązką płaczącej wierzby

a ty, znikasz i bladym świtem

wypatrujesz koni

tabun mknie, uczuciem straty

wody w studni

nie dogonisz

pij, napełnij

gardłem i krtanią

krzycz

marzena
marzena
Wiersz · 12 stycznia 2020
anonim
  • Mithril
    ...to jest po prostu - bez polotu, pomysłu (co ślina na język) grafomania

    · Zgłoś · 4 lata
  • marzena
    Jaka ślina? Mam Ci wypłakać swoje żale, to będzie trudne. ;) Sama się zastanawiam za czym ja tak płaczę ;)

    · Zgłoś · 4 lata