Brał ja kiedy chciał
jak Bóg nakazał
w niedziele odpuszczał
chyba się modlił
troje dzieci spało
zimą znów napalił w piecu
w sierpniu następne płakało
piątka jej fartuch szarpała
kołysanką przecierała oczy
chleb sypała cukrem
latem ogród był pusty
na płocie chusta czerwona
nie było pożegnania
na piecu ziemniaki
przykazanie miłości na stole
,,a bliźniego swego jak siebie samego"