dekalog

marzena

Brał ja kiedy chciał

jak Bóg nakazał

w niedziele odpuszczał

chyba się modlił

troje dzieci spało

zimą znów napalił w piecu

w sierpniu następne płakało

piątka jej fartuch szarpała

kołysanką przecierała oczy

chleb sypała cukrem

 

latem ogród był pusty

na płocie chusta czerwona

nie było pożegnania

na piecu ziemniaki

przykazanie miłości na stole

 

,,a bliźniego swego jak siebie samego"

marzena
marzena
Wiersz · 24 stycznia 2020
anonim