najpierw, żeby nie było niczego co zagłusza spokój
potem przez wieczność niebezpieczne wspomnienie
uniosę cię uniosę cię zachłannie pił będę
kropla na ustach ślina na dłoni powietrze moje
i się lasem stajemy powoli zaplecione drzewa
wiatru opowieść liśćmi o spadaniu
wtłoczone w korzenie życie i ptaki w koronach
a na zimę patrzymy nagością
łapiąc opadające promienie niegorącego słońca
najpierw żeby nie było niczego
niczego oprócz
niczego poza
nago na śniegu nago do wiatru nago do słońca
potem żeby zostało
niech będzie wieczna
niech nie przychodzi inność
kropla na ustach powietrze moje