żegnam

marzena

lustro w szmince

czerwona sytość napełnia poranek

umyłam twarz

blade westchnienie nocy

wyszarpał zapowiadany wiatr

co mi zostało 

po twojej krwi błękitnej

jeden gram naszej miłości

wagowo to całe morze szczęścia

nie pożegnałam twojego wzroku

wbitego w kamienną posadzkę

nie podniosłeś głowy

obolały odjechałeś windą do nieba

a ja

kogo mam zepchnąć 

albo dotknąć

z prawej strony łóżka

marzena
marzena
Wiersz · 14 lutego 2020
anonim