szaleńcza trwoga buntem naznaczy
krzykiem okrutnym krtań do krwi zdartą
tym co walczyli za Polskę za Boga
ich przekonanie że było warto
warszawskie dzieci przedwcześnie dojrzałe
gdzie stała szkoła jest gruzowisko
nie mięli niczego prócz serc w plecaku
a potem w walce stracili wszystko
a gdy krew skronią gęsto spływa
i śmierć już serce niepokoi
ta myśl w tym sercu jest ciągle żywa
że Polak walczyć się nie boi
gdy poszli wtedy w bój ostatni
w szeregach wielu się stawili
i tylko żal było jednego
że stamtąd wszyscy nie wrócili
a gdyby wszystko można cofnąc
godzinę W zacząć od nowa
to nic by tego nie zmieniło
Warszawa była już gotowa
i wiele różnych jest opini
i pełno w nich jest jakiś racji
lecz ile można się mordować
na skraju ludzkiej wegetacji
niech krzyk więc w uszach
nam donośny
preludium będzie dla istnienia
za wolność równość niepodległość
ginęły całe pokolenia
a potem w walce stracili wszystko
a może popraw
nie mieli nic prócz serc w plecaku
w walce stracili potem wszystko
Bardzo dobry wiersz, ku pamięci, szczególnie, że to ginęli młodzi ludzie. Masz swój styl. To dobrze, piszesz jak Gałczyński.