Gdy przez miasto szła orkiestra,
żaden widz się nie śmiał nie śmiać
bo to panie pożegnalny był jej marsz
mały chłopiec pieska beształ
że się nie szcza kiedy reszta
patrzy jak orkiestrę trafia szlag
ref
rozegrali nas na nutach
pianą w gębie słomą w butach
aż się tłum nabawił zapalenia strun
taki zwyczaj tu się utarł
kto nie z nami ten jest smutas
więc się jemu nie należy żaden bum
lato w słońcu zima w deszczach
wiosna krokusami wzeszła
aż się zazielenił z końcem kwietnia maj
chłopak z psem w kartonie mieszka
czasem grywa na listewkach
zakazany w mieście od niedawna marsz
wśród ukrytych w życiu znaczeń
karton umie być pałacem
kiedy w lustrze znajdziesz uśmiechniętą twarz
gdy nad pustą miską płaczesz
pomyśl: może mój przyjaciel
weselnego marsza na listewkach gra
że nieważne ile stracę, obym tylko śpiewać chciał ;)