Montmartre I-IX (cykl wierszy w dwugłosie)

Andrzej Feret

Montmartre I-IX (cykl wierszy w dwugłosie)

 

Montmartre I

 

Nucę dla ciebie co raz na wpół sennie, 
szukam dziś siebie nim wstanę,
szepty szeptają o tobie gehennę,
a wcześniej szeptały: kochanie.

Zmyślone odbieram obrazy kładzione
płócien van Gogh’a Rembrandt’a,
a sztychy są twoje kładzione bez skazy – 
ramy ostrzone we farbach.

Ciałem natchnienia otwieram paletę,
sięgam po kolor czerwieni
płócien krajuszkiem są sztychy kładzione,
by potem kolana ugięły.

Ty miła ramiona raz jeszcze uchylaj –
rozchylaj … paleta zsunęła,
obrazy ostrzone pobiegły ze dłoni,
dobrnęły bez skazy do płócien

pragnienia …

 

Andrzej Feret
 

Montmartre II

 

inspiracja wierszem Andrzeja Fereta "Montmartre"

 

Wybudź się miły z tych marzeń półsennych,
z tych snów, co szeptają do ucha.
Otwarcie, spoza drewnianych okiennic
spójrz na mnie, no spójrz i posłuchaj...

Są łąki wonne, są pola makowe,
ruczaje szemrzące w dąbrowach
i są też myśli, zmyślaniem gotowe
rysować ich urok od nowa.

Pośród ukwieceń, są też słoneczniki
van Gogh’a, Rembrandt’a nie wspomnę.
Choć one żyją, to prócz ramy, z nikim...
- mimo intrygi ogromnej.

Montmartre, Paryż, uroki, natchnienia
sięgają po kolor czerwieni
uwielbiam, noszę ten nastrój w odzieniach
przeszłości ich jednak nie zmienisz.

Otwórz ramiona, na przyjście gotowy
barw zimnych i cieni gorąca,
i maluj... słowem, z nadzieją odnowy
lirycznej poezji

bez końca...

 

Mona

 

Montmartre III

 

inspiracja wierszem Mona Bo Nie "Montmartre-II"

 

Wzbudzę i ciebie i nie będziesz szukać, 
Zachłannością wzroku poszukując płócien,
Otwarcie na jednym będziesz wyznaczona,
Spojrzę na ciebie a ty spojrzysz w studnie.

Są ramy drewniane, drewniane w głębinach,
Są myśli spojrzenia gotowe w zamysłach,
Są i pola chabrów gdzie maki w półcieniach,
Szukają i myśli słoneczników w cieniach

Są również i myśli i uroki ramy,
Nie drewnianej przecież acz tobą szemrzące,
Są pola są łąki są tobą kochane,
Są też chabry śpiące by róże nie śpiące

kochały…

pośród łąk i chabrów – prowadzę do studni – 
A tam róża czeka jedna tam wyrosła,
Na płótnach van Gogh’a, Rembrandt’a słonecznik – 
On także wśród chabrów i ciebie pamięta,

A ty spojrzyj na mnie, wiec spojrzyj, nie czekaj,
Nie gnaj na rozłąkę – są makowe pola,
Róża jedna rosła na płótnach van Gogh’a
Montmartre by wyniósł a tam pokój śpiewa:

Był pokój jedyny z numerem dziesiątym,
Kiedym zapatrzony wraz z Tobą przybiegał,
A w pokoju spokój obraz twój natchniony,
Na obrazie jedna jedyna dziewczyna.

 

Andrzej Feret
 

Montmartre IV

...inspiracja wierszem Andrzeja Fereta - Montmartre III i na Jego prośbę

 

tam mnie spotkasz

któż z nas nie marzy o wąskich uliczkach
zniewalających urokiem przepychu
i o kafejkach gdzie ludzkie oblicza
zmierzwione gwarem w różnorodność szlifów

Montmartre urok roztacza dokoła 
w mig cyganerię paryską przygarnia
Picasso Renoir swoją sztuką woła 
gustując w Bordeaux Montalcino Spanna

gdy mnie tam spotkasz któregoś wieczora
nie gnaj na oślep i płócien nie szukaj
delikatności niemym gestem wołaj
na Plac Pigalle mnie weź prawem kaduka

po co nam pokój z numerem dziesiątym
tu w zapatrzeniu zaślepimy obcych
powstanie obraz najświętszy ze świątyń
zwiedzimy teatr ludzkich namiętności

Dante nam wskaże symbol zmysłowości
pomoże przebrnąć przez kręgi piekielne
ujrzymy czerwień w kolcach róż miłosnych
a wielbłąd przemknie przez ucho igielne

na wieczność bramy piekła się zatrzasną 
a gdy świt ujrzysz...zrozumiesz żeś zasnął 

 

Mona
 

Montmartre V

 

mijamy się codziennie na wąskich ramionach
na przeciążonych uliczkach gwarem obłędnych
wyślepłych błędnych ręką paryską niedbale
parzy kafejką gwarem przygarnia bohema 
nicią białą lać kawę w czarnych porcelanach
art -cyganeria jawę na płótnach Bordeaux rozlewa

 

całkiem spokojnie 
zamówmy pierwszą kawę
sztuką woła fontanna

 

gdzie nam niezgrabnie do linii kątów Picassa
niedorzeczny świat wzgórza i piekła dla duszy 
ktoś zatrzymuje i skąpi o wino Spanna
Dante palcem niemym numerem dziesiątym
tłumem zawczasu szuka wstydem nie przeraża
wstyd na płótnach Montalcino rozlewa cyganeria

 

całkiem spokojnie 
zamówmy drugą kawę
ty chińska porcelana

 

czerwień króluje cierpieć nędzą na ołtarzach
kogoś nie dowidzą w teatrze namiętności
rozśmieszyć nie zniknąć odświętnie na bezdrożach
dać z tłumu wyjść wpatrzony w bohemy rodowód
coś jeśli inaczej to nigdy nie obojętnie
rozpłynie choć się rozpacz sama ukrzyżuje

nikt nie zgładzi mgły twojej i ucha wielbłąda
nie przybije żadnym gwoździem do wspólnoty krzyża

 

na Placu Pigalle
sztuką woła fontanna 
ty chińska porcelana

 

Andrzej Feret

 

Monttmartre VI

 

Panią malować jednym sztychem,
Lubię najbardziej nastrojowo,
Gdy pytać panią – co nastraja?
To pani zerka wciąż w lusterko:

Co przyjdzie jutro i co powie,
Przeczucie pewne jak lis szary,
A może pani wtedy powie: 
Dosyć mam pana i zabawy.

Pani nastraja melodyjnie,
Jest pani dymem z papierosa,
Jak pani to potrafi owiać?
Pani mnie pyta – odejść? zostać?

Jak pani może i zmysłowo –
Jak sztuka jedna w jednym akcie
Wciąż nosić się z rozwianą głową,
Co będzie jutro? wciąż po fakcie ...

Kiedyś wpatrzona w pokój dziesięć,
A dziś Montmartre pozamykał,
Sztuka więc grała w jednym akcie,
Sen co jak dymem pozanikał.

Pusty jest pokój numer dziesięć,
I płótna pani rozwieszone,
Dym co się zawsze porozpływa – 
Jeannett'y płótna nastrojowe.

 

Andrzej Feret

 

Montmartre VII (Bonjour Madame, comment allez-vous?)

 

Bonjour [1] Madame, [2] comment allez-vous? [3]
Madame szampana pora przynieść, przyszedł już wieczór
A pani w gorącu, upalne faux pas [4]
partir c'est mourir un peu [5]
Na mieście był ukrop i sierpień
Na schodach Montmartre przemawiał dziś tak:
do Pani podejdę 
bonsoir [6] Madame
Madame bonsoir [6]
kolorem słonecznym zanucił dziś szampan
obrządek miłości pobudził na szplatach [7]
obrazów natchnionych tajemnic co jeszcze
mam pragnąć i również pożądać - verser du vin. [8]
excusez-moi [9] Madame, excusez-moi [9].

 

A było kiedyś w tajemnicy gdy łatwo piaskiem sypnąć w szkło
bo kiedyś było mi nie łatwo z Panią nie łatwo zawsze szło
i grałem jakoś abym chłodem nie zawsze pozostawał
patrzyłem Pani w Pani oczy a chłodem szampan mnie okrywał
aż wreszcie przyszedł taki dzień, że przeniknąłem w oczy
i wtedy zawsze na ten dzień szampanem Pani myłem plecy
jaka to była cudna gra cudowna że nie wspomnę
od wtedy zawsze miałem dlań szampanów złoty ogień
i zawsze było że na zawsze, i jeszcze Pani i mój repertuar
nie tyko plecy żeśmy myli co jeszcze nie wyszeptam
od kiedy zawsze byłem cień Pani szampanów złoty ogień
zechciała Pani zawsze mieć i dla mnie smukłe nogi
nogi cudowne i niezwykłe, ładne i ułożone
okryte zawsze mgiełką w chęć i zawsze wypatrzone
pożądam dalej garnę pragnę i dłonie w towarzystwie
blisko dociskam Pani dłonie subtelne w rękawiczce.

 

[1] Bonjour [czytamy: bonżur] dzień dobry
[2] Madame [czytamy: medam, madam] Pani
[3] comment allez-vous [czytamy: coma ali wu] jak się Pani miewa

[4] faux pas [czytamy: fo pa] fałszywy krok; uchybienie normom towarzyskim; nietakt, niezręczność, gafa, faux-pas
[5] partir c’est mourir un peu [partịr se murịr ępọ̈] odjechać to trochę umrzeć.
[6] Bonsoir (czytamy: bonsłar) dobry wieczór 
[7] szpalty
strony czasopisma lub książki z wydrukowanym na nich tekstem
szpalta
1. próbna odbitka korektorska
2. w poligrafii: ciągła ilość znaków w wierszach, dostosowana do wysokości kolumny; łam
3. w garbarstwie: dwoina
[8] verser du vin [czytamy: werse du wa] polewć [troszkę] wina
[9] excusez-moi (czytamy: Ekskjuze mła] przepraszam

 

Andrzej Feret

 

Montmartre VIII /bonjour monsieur, je vais bien/ [1]

 

- w odpowiedzi na wiersz Andrzeja Fereta: 
"Montmartre VII (Bonjour Madame, comment allez-vous?)"

 

jest wieczór sierpniowy namiętny gorący
na szpaltach się zbudził obrządek miłości
w szampanie odbicie tajemnic drepczących
po schodach Montmartre - a Pan mowę głosi

 

że pragnie pożąda tak wprost bez żenady
pomimo złych wspomnień chce ze mną tête-à-tête
powtórzeń natchnionych tajemnic alkowy
choć wie że niełatwo odnowić jest grzech ten

 

ja patrzę na Pana i oczom nie wierzę
Pan chyba oszalał lub mocno się zgrywa
lub też indaguje by potem w ofierze
zaprzeszłość tę złożyć a mnie wciąż odkrywać

 

Pan marzy o przyjściu wraz z dniem przenikliwym
zostawi swą postać w błękicie mych oczu
a grą będzie teatr stu ról podchwytliwych
by zostać na zawsze i Montmartre poczuć?

 

to ma być odnowa od nowa z szampanem
kąpiele i gierki i cienie wyszeptań
i jeszcze blues czarny o czwartej nad ranem
i niech mnie bies porwie gdy zechcesz to zdeptać

 

[1] Dzień dobry Panu, wszystko gra (wszystko w porządku)

 

Mona

 

*** Montmartre IX
 

wolność bowiem
to ucieczka w inną przestrzeń

Marzeniem jest bohemy pisać istnienie -
Płótna nie sądzą lecz płótna wychwalają 
Dar, śpiew kobietom, tak mocno związany, 
Kilka kwadransów zmienić z muzą, wieki mało… 
Paryż natchnieniem był i zawsze będzie,
Bo ty jesteś Paryż,
Klimat zaciszny hoteli sam powie,
I taka jedna, jedna i jedyna cicha, mała kawiarenka
Gdzieśmy przysiedli – pamiętasz, pierwszy raz wieczorem,
nie ja odrzucony artysta, był zapał do geniuszy, 
ty jedna geniusz rozumiałaś,
Lat sto do tyłu kreśliłem w słomkowym jednym kapeluszu, 
jedna w wazie nagą różą stałaś…
Tamten namiętny pokoik na pierwszym piętrze,
Gdyśmy po schodach siebie upojnie ścigali,
I ten dywan czerwony ścielił szczęście twoje, 
Gdyśmy po dywanie na piętro przenikali.

 

Andrzej Feret

Andrzej Feret
Andrzej Feret
Wiersz · 3 kwietnia 2020