MIELI WSPÓLNEGO ANIOŁA… II
oraz piosenka autorstwa: Bogusław Matys
https://www.facebook.com/boguslaw.matys/videos/10216244222957983/
gdyby powieścią słodką miłość była
w podłe dostawszy się na dnie
po którym jeszcze musi pływać
a stal węglowa przecież jest
i zawsze czarno błyszczy w świetle
popatrz jakbyśmy wiele pisali
tak wiele nowej poezji, tak wiele
byśmy nie kłamali
kiedy inni muszą popatrzyć w harmonogram
a liczą że czas liczył i będzie za nich
od jutra szukać będziemy za dnia
tych nocy coś my ich stracili
stracili sami ...
lubię ciebie abyś w barze namiętności
gdzie polewa porter jakiś barman szczęścia
a ja i ty umiemy ja szewc bez butów
snuć się i machać nie swoją powieścią?
jest nie najgorzej bo anioł jest passe
raz bym musiał – daj spokój - wódką!
a raz bym ciebie spotkał w kuflach miodów właśnie
chociaż jestem normalny a ty nie jesteś rozwódką
bo wciąż mnie wspierasz i myślisz cała o mnie
dzień jest inny i inne jest dziwne niebo
machnąć na bożą powieść i gromniej
świecić siebie płomykiem okrutnym?
głucho jest i podle nad marnością
chociaż w złotej nitce ja przypięty w padole
skrzydło anioł potracił – to piekło
a na drodze ptaki wydłubują dylemat spowiedzi
lecz innej drogi nie ... mam drogę swoją nie bolesną
choćby to i może takie dziwne
na twojej grządce lilie wyrosną
i róże zakwitną na zielonej drodze
a tam jest jedna – lecz innej drogi nie ma
bo twoje wiersze są jak przeznaczenie
i są jak ptaki wiersze Tobą pachnące
jak dym w którym bym musiał ubiec ..
a na grządce na rabatce przed domem
jest nie rozdwojona Twoja postać
i pośród rabaty w różach czerwonych
ktoś pozasiewał blask twoich oczu
a na gałązce jak piszą ptaki co lecą
jest ktoś komu przed domem chleb i sól
bo moje wiersze są jak mlecze pełne bólu dojrzałe
a przed domem w zachwycie jesiennym
jest chleb, chleb i sól ..
5 września, 2019
Andrzej Feret
ptaki, bażanty chodzą dumne
gubią pióra, niezniszczalne tonie
jak stal z nadmiarem węgla, ciężka
w morzu myśli, daleko...
skronie napięte bólem
ziemia pęka wulkanem uniesienia
odnajdziesz bramę, wejdź
trwoga siną blizną naznaczona
zgina ciało, na fali pierzastej
rozkładasz dłonie
związane sznurem wspomnień
klęczysz i błagasz o więcej
a Bóg przymknął oczy
westchnął
rzekł do człowieka
odejdź, zabierz swoje piekło
poezja dumna, spalona w całunie
ofiara tajemnicy spełnienia
odkupienia, grzechu wieczności