POWIEDZ, CZY … (fragment)

Andrzej Feret

POWIEDZ, CZY … (fragment)

 

Rozmowa liryczna (POWIEDZ, CZY… II)

 

Nie pytaj czy ciebie kochałem …
od pierwszego spojrzenia – więc wiesz?
tak ciebie kochałem w okularach
każdego dnia i w ciepłym blasku – dobrze wiesz,
rozwianych warkoczy poplątanych szukałem
i posplatanych delikatnych dłoni
kochałem cię w kawiarni – to też wiesz
i w kapeluszu kiedy prosiłaś spojrzyj
na wielkim stadionie na koncercie też
jak szalałaś w animuszu
krzyczałaś wtedy ja ciebie chcę
krzyczałaś zawsze jesteś
wierzyłem że oniemiałaś
dziś jeszcze potrafię więcej przypomnieć
jak czekolada słodka grzmiałaś
i na szosie autostopu wieczorem kiedy ogień płonie
i w namiocie kiedy było nas dwoje
i jeszcze kiedy deszcz na jeziorze
wtedy również płakałaś bo
deszcz skrapiał twoje niepokoje
i włosy przemoknięte czesałaś
tak w autobusie, tak w pociągu i na rowerze – w twym szczęściu również też
i na rogu domu gdzie mieszkałaś – również też
i przy trzepaku na podwórku byłaś najważniejsza
przychodziłem wtedy codziennością a ty pytałaś
czy zagubimy i siebie i czy jeszcze mam we włosach ….
chcesz, napiszę znowu dla ciebie deszczem
bo wczoraj kiedy rozłożyłaś parasolkę
jesień przeszła w treść lata
i znowu gdy śpisz i gdy się śmiejesz
i gdy się śnisz
i jeszcze kiedy nie liczysz dni
przytulasz i ja się śmieję
i wtedy warkocze rozpuszczone
złote kokardy będą rozwiązane
kocham cię zawsze i wszędzie
i nic nie będzie więcej zabrane
bo gdy ja ciebie kocham tak jestem obok ciebie
a ty się śmiejesz
i gdy zgubisz zimą ogień – będziesz ogrodem!
i gdy mnie nie będzie...
też będziesz chcieć!

 

19 sierpnia, 2019
Andrzej Feret
 

 

 

POWIEDZ, CZY… IV

 

Opowiem ci o naszej miłości:
 

Zapisałaś mnie w kredce
czerwonych ust namiętnych
i nie milcz kiedy miałbym żegnać
albo kłamać …

Przypomnij jak brałem pod rękę
i usta kochały, dziś kiedy
i kiedyś pamiętam
a teraz mi boleśnie że mogę usta stracić
i boso pobiegnąć w ucisku nie wrócić
i żadnym spokojem nie mógłbym nie pragnąć
usta malowane w kredce odrzucić
bo usta mówiły i prawdy pytały:
POWIEDZ, CZY mnie kochasz? powiedz kochany …

W parku zbierałaś … a liście były złote
kasztany rude jak rudy sweter
a liście rwane i przedziwnie proste
i kasztany rude nie upadłe
pytania wyzwolone przecież zbierane
cudne zachwyty ziemi sięgały nie marnej
głośnego szczęścia kazania –
na głębi słuchałem tylko Ciebie!
Nikt nie zgadnie!

Bo przytulałaś dłonie do rudego swetra
i przyciskałaś dłonie
a ja obejmowałem, że czas nic już nie zmieni –
zapatrzony w oczy zielone.

A po lesie wiatr
a po polu wiatr
liść może podniesiesz lato odchodzi
odejdzie lato a potem kasztan weźmiesz na szczęście
on wiernym świadkiem naszej powodzi
bo po polu wiatr
bo po lesie wiatr
wiernym druhem gładkiej sukienki
bo na stole chleb
bo na stole dzban
a dzban ciepły i kawa nie stygła
i aromat znał i aromat grał
masłem złotym i smakiem powidła
wiśniowego i głóg a potem róża
i kot rudy łasił się do słowa
jeszcze delikatnie jeszcze po raz dotknij
odgadnę wszystkie Twoje pytania
o frasobliwości co w sukience splątało się jedwabnej
a za suknią uśmiech a za suknią łąka.

Policzyliśmy kiedyś wszystkie gwiazdy
i dmuchawce kiedyś spadały po łące
myśmy dmuchawce oglądali w glorii i chwale
i w sekundach burzy dmuchawce grzmiały
jeszcze …
za to że pośród dmuchawców czynami
samodzielnie sami czekali
na przełaj ja na przełaj ty wypuszczali na łące.

Nie odejdą zbierane liście i zachwyty – lecz bez kazania
nie będę na głębi bezradny i mglisty
odgadnę kasztany gdy mnie zbierałaś
i jak tydzień cały nieustannie
szłaś i wyciągałaś dłonie
a kałuże wysychały i śniegi się topniały
gdy ja Ciebie kochałem
najbardziej w rudym swetrze tak ładne
miałaś wtedy dłonie
bo kochałem aby dni –
aby dni, co świadkiem były
układały ścieżki nie skryte
i abym zawsze mógł pamiętać łąkę
i dziewczynę w gładkiej wichrowej sukience
i w sukience wietrznej,
... wieczornej.

 

PS. POWIEDZ, CZY IV

 

Przeszedłem drogę w ślad twojemi stopy,
Pędzące szybko jak czerwona szminka,
Kreśliła obraz namiętnych rozkoszy,
Kiedym na górze ujrzał usta blisko –

 

Kobieta która – innej nie całować –
Ani nie kłamać ani też nie żegnać,
Usta jej zawsze kochały przewodnie,
Żem się nie płoszył i żem się nie lękał,

 

Ani nie cierpiał gdy prawdy pytały,
Bo kiedy usta mówiły ja pytam,
odpowiedź jedną dawałaś kochana
czy ty mnie kochasz powiedz czy mnie kochasz?

 

A drogowskazy usta całowały,
W malachitowo – szafirowe oczy …

 

27 sierpnia, 2019
Andrzej Feret
 

 

 

POWIEDZ, CZY … VI

 

Czekałem jak byliśmy umówieni
oczy jak niebo o zachodzie
przyszedłem podsycany płomieniami
dzień i noc bez znaczenia
tylko twój odcień o każdej porze.

 

Na portierni pewna pani o tobie powiedziała
to nie szafir i malachit – proszę pana
jest … być może … ale ja nie wiem
może …
jeszcze nie przyszła pana dama
proszę czekać i się nie niepokoić
zapewne przyszła i czeka ….
niech pan śmiało dalej przechodzi
prosimy, zapraszamy, pan czeka!

 

A światło wpadało przez szyby z latarni
i ciebie nie było i było tak smutno
byliśmy sami … gdzieś ja i gdzieś ty
i nie pomagało światło z latarni,
tylko ćmy!

 

Pora była więc wieczorna a więc w feyer hoteliku
pewna i taka jedna do mnie o tobie powiedziała
że jest i że czeka
w barze … przy winie
samotna przy stoliku
- proszę pana,
tam czeka dziewczyna pana
ale możliwe, że wyszła i wróciła do pokoju
i rzeka słów …
że może
że gdyby
że jakby
albo kiedy
kiedyś lub zawsze
i też nigdy
i także ale na niby
może właśnie
albo w ten deseń : kiedy?
i dalej …

 

A przez szyby świeciły ciemne latarnie
a mostów nie było przy latarni
i rzeka słów płynęła na marne
i ćmy tańczyły.

 

I nagle zakrakały wrony
i zobaczyłem niebo lazurowe
i przechodziły z modrych kolory w cyjany
i pomyślałem tak jak ty w jednej chwili spokojnej
że usłyszałem: ty mi się śnisz luby kochany
w rudym swetrze oczy modre
takie czułe, zawsze szczodre...

 

A światło znowu wpadało przez szyby
z latarni
i ciebie nie było i było tak smutno
i byliśmy sami … gdzieś ja gdzieś ty
i nie pomagało światło z latarni
ni jednej iskry! ćmy, ćmy
i ćmy.

 

Wieczór przybliżał się do dziewiątej
zagrały dzwony w dziale miłości
i hymny ktoś odtwarzał aż do piątej
i o tej dziewiątej przy miłości ołtarzach
taka powiedziała jedna trąba jerychońska
może jesteś u arrasów w udziałach – gdzie nicią złotą
piszą o twoich wdziękach i o sukni przeźroczystej
wśród sklepień kościoła
a tam była przyzwoitka przymierzalnia i papugi stroszyły pióra
i jak paw ogon mandaryn rozkładał durny
i woźny pilnowała ciszy i nie dzwoniły telefony
i głusza zamykała bramy filharmonii
i dzwon się w jedno kołysał bo zalegała głucha cisza.

 

A przez szyby świeciły ciemne latarnie
a mostów nie było przy latarni dzwonie
i rzeka słów płynęła na marne
i ćmy tańczyły na marne.

 

I wtedy stanąłem w oknie i ciebie ni śladu
ani szeroko ani jeszcze
i gdy spoglądnąłem szeroko w okno gwiazdy zgasły
dla ciebie!
a królewski błękit nie mylił
lazur przemieniał się w modrość
a modrość w cyjanu chwile
i nie było szafiru bo oczy błękitne
tworzyły jedną chwilę
że jesteś że czekasz i myślisz wciąż o mnie
POWIEDZ, CZY… szumiały latarnie
i dzwoniły wszystkie dzwony
o sukience przeźroczystej strojnej w jarzębiny
i maliny dotykała usta a przez okno za długimi rzędami
rosła czyjaś zielona kapusta a wśród kapusty król może na koniu
a może na ośle, berło trzymał wyniośle.

 

A w rudym swetrze oczy modre
takie czułe, zawsze szczodre...

 

I nie krakały już wrony
i świeciło niebo lazurowe
i chodziły w modrym kolory i cyjany
i myślałem tak jak ty w jednej chwili spokojnej
bo słyszałem: ty mi się nie śnisz luby kochany
w rudym swetrze oczy tobie modre
takie czułe, zawsze tobie szczodre...

 

28 sierpnia, 2019
Andrzej Feret
 

Andrzej Feret
Andrzej Feret
Wiersz · 5 kwietnia 2020
anonim