Pierwociny

Andrzej Feret

Pierwociny

 

 

Wiersz pochodzi z 4. tomiku poezji pt. „Onirycznie”, autorstwa Andrzeja Fereta.

 

http://www.astrum.wroc.pl/pokaz_ksiazke.php?isbn=9788365930132&kat=k@

 

 

 

I. Żagiel

 

Brudne skrzypki,

mokre granule łaskotek na ziemi,

a ponętnych do studni,

tam wir samotnych dziewczyn,

pędzą sfery rydwanów,

tam wieczne granie zadymów,

tam wirując wspak i mądre krzewy zwierzyny.

 

Ach! Co bym niebiosów…

przeklęty grani czasów,

a dotknięć czarcich ogni

swawoli – bierwiona,

sny czyliż freski – 

to sukno, to drewno opału

we słońcu,

skromne kolaże jak smutek,

gdzie skłonność okien lichtarzy,

dni wiotkie z wybrzmiałym pierzem

i słowa spermy dzieciny.

 

Zagraj żagiew swą bracie,

tam szakal znędzniały szpon grucha,

nożami przecina sukno rozdarte na dwoje.

 

sierpień, 2003

 

 

II. Okręt

 

Wilczki krwią kwilą

szponem niebo,

rządzą pragnienia,

konie zielonej trawy,

łagodność w moich oczach,

kołując po kręgach wznoszę trąby

wody – ziemi,

jak wir dębów trele

szorstkich leśnych pszczół oczodół,

os szczebiot moich ramion wznosi zdobycz rumieni,

Mamre –

rozłóż konar na ramionach moich wrogów,

przepraw się na drugą stronę krzewu i potoku,

łotrze złotawy – boże

zdejmij ręce proroka,

ciężka jest dań na miodach i zionie śmiechem piekła,

myśl – żar – trel – cel – łup – rzęch – zmysł –

szał zabija wesoło,

osnuty cieniem Mamre pot przecina nieboskłon,

spływa po bitwie,

rozłóżmy namioty cieniste,

nasze dziewczyny nie płaczą,

już świerszcze stukoczą,

Plotą

palców

we włosach pieśnie… 

 

sierpień, 2003

 

 

II. Port

 

Więc ogień złotawy spala na popiół wroga tarczę,

i szeptem ostrym świątyni przechodzi obraz ojca,

ołów lejecie na wosk lęków, bracia amen – warczy

łapa dymu – badyl duszenia – a kadzidło w omłotach.

 

Czyń przyjście dla mnie – łodzie świtu żeglują do ciebie,

Kruk bramę otworzy i ze strachu zamknie prawe oko,

Bramy otwiera dla mędrców i długich tułaczek ku gwieździe,

Przecina ścieżkę przez dzieje – rzuca w proch kościsty topór.

 

Nie zamykaj, nie zamykaj, dróg przez bramy drogę dzieciny,

gwiazdy nocy ścielą przez oczodoły drogę mleczną,

orzeł wyrwał im serca i schował na skale głęboko – pęciny

boga ściga wataha, to bóg im czmycha – uchodzi rączym skokom.

 

Pytam siebie oddzielnie biegnąc w mrokach ostrożnie,

krążyć w bagien przestworzach, śnić – czy też jawom jawić…

spowiedzi żądam w wytwornych słowach… nie wiernie.

Amen!

Amen!

Amen!

Niech się stanie…

 

sierpień, 2003

 

 

PS. Łąką

 

Śpieszę czasem, wygrywam nie nuty, lecz kropki,

i śnię we własnej dziupli westchnieniem skrzydlatym,

prawię dociekam prawdy – wilkiem pośród wiosny,

i pytam was czy płazy kochają owczarnię –

płazem w oceanie, zwinką zapachem radosnym,

patrzę ci w oczy gdzie łąk się kończy granica,

figlarnie pachną makiem konwalie wiosny,

figlarne są twoje oczy i świat zachwyca.

 

sierpień, 2003

Andrzej Feret
Andrzej Feret
Wiersz · 6 kwietnia 2020
anonim