jak wino próżne
z więźnia na skale drążę pieśni wszelką
aby się napić wina do syta
nad skałą laską macham, bóg nią jest –
fuszerka,
uderzą w arkady jak jedną ofiarą
jak werbel jak zbrodnia i jak gnuśny akord
jak ranny kindżał i czyjeś pragnienie
bezmiernie o skałę opieram, ja katem
a kto jest ofiarą ja nie wiem! ja nie wiem?
i tak beznadziejnie toczę wino próżne
wodę maczam w nadziei w słowie szukam
niech nie zginę i mówię zraniony zwierciadłem
kindżałem bezwiednie wrogim i upływem
zarazą – bóg broni! niech broni do kata!
co mówisz co przeczysz krzycz a nie proś więcej
żarłocznie podgryzaj słone perły zdarzeń
tam czarne są perły i jedna ze wspomnień
nożem toczę koło okrawam przestrzenie
kindżał jest ranny i krwawi i krwawi
zbawieniem w pustynię jest ucho igielne
aż woda wytryśnie ze skał, ze skały
żarłocznej przestrzeni ironii złowrogiej
tam dźwiękiem jest witraż i szkło co nie mawia
i słuchem jest spowiedź i oko wypomnień
jest przegląd złudzenia i prawda i prawda
a kindżał zraniony i nóż tańczy w wodzie
bębenek wystuka nuty i rytm przejdzie
wyrwany na kata i nie w ofiary brany
czar jadem dogryza czar jadem zagarnia
czar jadem spełniany i rwany i rwany
i obcy na wieki jad brzmiący jak akord
zażera tkaniny wyjada i spija
upaja się szturmem – ja katem w ofiary!
jak katem w ofiary wygarnia
wygarnia
10 maja, 2003
Andrzej Feret