jak wino próżne

Andrzej Feret

jak wino próżne

 

z więźnia na skale drążę pieśni wszelką

aby się napić wina do syta

nad skałą laską macham, bóg nią jest –

fuszerka,

uderzą w arkady jak jedną ofiarą

 

jak werbel jak zbrodnia i jak gnuśny akord

jak ranny kindżał i czyjeś pragnienie

bezmiernie o skałę opieram, ja katem

a kto jest ofiarą ja nie wiem! ja nie wiem?

 

i tak beznadziejnie toczę wino próżne

wodę maczam w nadziei w słowie szukam

niech nie zginę i mówię zraniony zwierciadłem

kindżałem bezwiednie wrogim i upływem

 

zarazą – bóg broni! niech broni do kata!

co mówisz co przeczysz krzycz a nie proś więcej

żarłocznie podgryzaj słone perły zdarzeń

tam czarne są perły i jedna ze wspomnień

 

nożem toczę koło okrawam przestrzenie

kindżał jest ranny i krwawi i krwawi

zbawieniem w pustynię jest ucho igielne

aż woda wytryśnie ze skał, ze skały

 

żarłocznej przestrzeni ironii złowrogiej

tam dźwiękiem jest witraż i szkło co nie mawia

i słuchem jest spowiedź i oko wypomnień

jest przegląd złudzenia i prawda i prawda

 

a kindżał zraniony i nóż tańczy w wodzie

bębenek wystuka nuty i rytm przejdzie

wyrwany na kata i nie w ofiary brany

czar jadem dogryza czar jadem zagarnia

 

czar jadem spełniany i rwany i rwany

i obcy na wieki jad brzmiący jak akord

zażera tkaniny wyjada i spija

upaja się szturmem – ja katem w ofiary!

 

jak katem w ofiary wygarnia

wygarnia

 

10 maja, 2003

Andrzej Feret

Andrzej Feret
Andrzej Feret
Wiersz · 7 kwietnia 2020
anonim