spotykasz cienie na ulicach miasta
podkulasz kolana, oparty o fasadę
patrzysz
jak młode greczynki całują chłopców
smakują syropem cynamonu
schowani w agorach
kradną słodkie arbuzy
zapychają nimi usta
nagie uda rozgniatają winogrona
spijasz ich soki, z pomarańczy
wpleciony w kolumnę ciałem
patrzysz
agony nemejskie wróciły
dla nas
zobacz jak blisko jest mała grecja
tuż pod stopami
wiem
nieporadny ten wiersz
nie mogę dotknąć twoich skroni
położyć piersi na zmęczone powieki
blisko jest zmierzch
naszych myśli nietkniętych
jakże bladych
w porównaniu do tulących się do snu
żurawi