Gdziekolwiek bym nie pojechał
tęsknię
za rosołem z kaczki
wracam do dziecinnej spódnicy
matki, jej dłoni ugniatających
świeży makaron
gniotła zawzięcie moje barki
ramiona, więc dojrzewałem
spełnieniem pełen cudów
nocnych i dziennych
pochylony nad talerzem
chlipałem łzy dziewczyny
pierwszej, kąpała się
naga w jeziorze polucji
wiem jak smakuje monotonia
samotne bujanie na biegunach
podjadę do cukierni
gdzie od lat sprzedają drożdżówki
pachnące miętą i lukrecją
wplątaną w twoje włosy
słodki piernik
szeleści celofanem
zapakuj mnie w pudełko wszystkich
wspomnień, pomniejsz
wytrzyj w kącikach ust
bruzdy starości
i częstuj mnie częstuj
Alice
No nie wiem, nie wiem Andrzejku? :-)