po to by wypruć resztki nieprawdziwych uczuć
tych kóre zawsze giną kiedy gasną światła
wątpliwy sens kochania metalicznych woni
w pociągowym kiblu z dłonią na ustach
od brzydoty
bez srebrnej poświaty księżyc wschodzi
monotonny jak tarcie prąciem o gruczoły sutkowe
nie ma poezji jest pot i ślina i pusty żołądek
nie ma się kogo chwycić kiedy coś spycha na dno
w oszalałych półtonach sprzętów elektronicznych
w piskach telefonów czai się zwykła nuda
mam ochotę wziąć młotek i rąbnąć w cyferblat
może po to by dokonać aborcji obłędu