odmierzam milimetry przestrzeni
naszej kuchni
meble pokryte linią papilarną
na stole ślady niedopitej nocy
kiedy jest ciemno
wchodzę do panoptikum szeptu
sza
mokra plama na ścianie
spływa do latarni, dookoła ocean
zanurzeni dotykamy dna
głaszczemy nieważkość, nie ciężkość
alabastru, zielonkawo różowi
prześwitujemy obietnicą
świat na powierzchni zatonął
przypływ ciepłych prądów tchnie
głębię granatu oczu
skały fosforyzują skrzą
sza
nieskończoność odpływa
muszle kołyszą
nie potrzebujemy powietrza
zasypiamy po powiekami