najlżej mieli pierwsi odchodzący
bez bagażu
teraz grzebią wszystkich zmarłych we mnie
powstaje mogilnik w sercu a poezja
bywa kostnicą
kochana siostro śnię o tobie
gdybym mogła się nie obudzić
słyszysz jak głos mi kostnieje
o dwa lata ocalona w pustce
domu z krwi kości i metafory
bracie mój
kiedy śledziłam ślad na wodzie
znaczony twoją wędką
otępiała fala obmywała martwą rybę
w kieszeni znalazłam okruch dobroci
od przyjaciółki
wsunęła mi nawet nie wiem kiedy
już się nie dowiem
podpieram obolałą głowę
plączą się w niej śmiechy i pozostałości sporów
lecz coraz mniej czytelne
jak szybko tężeje noc zakrywając ten świat
oślizgły jak ryba
każda minuta jest na wagę złota
gdy mijają mnie auta śmierci
gwiezdny żebrak sypie pod pióro litery
z umarłej legendy
wiatr roznosi kropelkowe wieści
tworząc zamęt myśli o chorobie i śmierci
w świecie znaczonym wirusami
selekcja jest ostra
"w kieszeni znalazłam okruch dobroci
od przyjaciółki
wsunęła mi nawet nie wiem kiedy
już się nie dowiem"
Pomyśl nad skondensowaniem tego utworu Halina. Pozdrawiam.