~ COMES STABULI
W cieniu Nike z Samotraki
z rozpostartymi skrzydłami
bez rąk, bez twarzy bolesnej maski
płyną trumny strumieniami
w maskaradzie przemijania
z konstabla zrządzenia łaski
Z miejscówkami samotności
z bagażem cykuty w duszy
nieprzerwana od zawsze trwa farsa
w kipieli mrocznego czasu smuci
kakofonią actus purus
sprawcy oprawcy czy stwórcy ?
Mgielnych on dźwigacz wielbiony
komet w zaświatach wylśnionych
czy kpi z nas… czy o nas śni ?
milijonów spragniony
somnambulik comes stabuli
czeka cierpliwie na kości gości
Uporczywie i bezdusznie
w błogiej spokojności czyha
rządny czai posępnie w cichości
niestrudzenie unicestwiać podstępnie
truchłom lękliwym mościć
grafitem całun wieczności
⊰Ҝற$⊱……………………………………………………… Paryż ~ 18 września 'O5
Wiersz na czasie
Czyja to wina?
Pozdrawiam!