Onomatopeje polskie I *
ciążę donoszę świecą
ciągnę i długo satynowe nieme szyny
znaki w uśpieniu białej farby
odbicia pod stropem pomówień
asfaltowych
i śniący w mauzoleum
lżysz srebrnymi betonami
trzyoki pies się pęta
kocur ze skrzydłami osy
upatrzył szmacianą lalkę na piec
położył się by wymlaskać
głód mleka
życie piękne jak cukrzyca
chwytasz na wędkę spełnienia
skarlała złota rybka
tęczy kolorami daleko od jaj
w strefach gdzie nie odsiali czadu
góry głosy przenoszą szeptem
lisy na kołnierzu puszczają oko Persom
im nie pomogło być
perskim nawet dywanem
ryjemy glebę kutasami w historii skutków
pomysłów na Nagrody Nobla
Onomatopeje polskie II *
Kurczy się, zrywając figę zieloną, trzepocze kwiatem,
Zapomniała - czy malować barwą, czy zasuszyć,
Pędem łodyg on, zwiastun pastwisk wichrów.
Cienie spełzły do Edenu, kasują co dziesiąte,
A on w domku z czarnego kamienia,
Zawsze ma poukładane, nawet na strychu,
Kapsli nie rzuca i nie psyka puszkami,
Czeka rudych oczu, mają przyjść -
Jest gospodarzem jej ud.
Koty czekają na wytarcie łapek ostatnim pielgrzymom -
Kudłatym zapchlonym psom -
Gotowe miską mleka do następnej rozłąki,
Obowiązkom wierne.
Dzienne dzwony rytmicznie oznajmiają śniącym
o prawach kosmosu.
* Były to dwa pierwsze wiersze z cyklu „Onomatopeje polskie”, w którym miałem naśladować współczesną poezję polską, czyli postawiłem sobie za cel pisanie podobnie jak uznani twórcy białej poezji. Wstrzymałem się jednak od pisania tego typu „wierszy”, wiem, że takie wiersze są nieraz bulwersujące, nawet obrazoburcze i wulgarne. Proszę mi to wybaczyć, ale tak piszą inni. To dzisiaj trendy.
Neo-pejzażyk proletariacki dziś – to banalizm, swego rodzaju neo-powrót do proletariackiego obrazu społecznego, ale jednak pozbawiony socrealizmu, głównie kreowany przez mocno wykształconych celebrytów:
https://pl.wikipedia.org/wiki/Banalizm